Jak byś się czuł, gdybyś musiał spędzić 114 godzin zamknięty w małym domku gdzieś na odległej Północy? Bez wody, z prądem raz działającym, raz nie, z zerwaną linią telefoniczną? Z kompletnie zasłoniętymi przez śnieg oknami i drzwiami? Brzmi niezbyt komfortowo? No cóż, brzmi straszniej, niż jest w rzeczywistości, ale przyznam szczerze, że również i mnie w tym czasie ogarniała panika i strach, że coś niedobrego może się wydarzyć.
W tym czasie zastanawiałam się czy włączy się prąd, który ogrzeje małą chatkę. Czy ten dudniący wiatr, który przenosi z miejsca na miejsce tony śniegu, nie przeniesie wraz z nim całej misji. Miałam wrażenie, że dzień zlał się z nocą. Patrząc w ciemną przestrzeń, każdy dźwięk wydawał się przerażający i rozbudzał moją wyobraźnię.
tekst: Magdalena Maliszewska
Czytaj więcej w kwietniowym numerze miesięcznika „Ogień Jezusa”.