Lubię bursztyny. Są ciepłe. Swojskie. Moje. One są jak gorąca herbata po ciężkim dniu. Jak pierwsze promienie słońca po długiej zimie. Perły są inne. Piękne, drogocenne, ale chłodne. Nie zimne – chłodne. Ten chłód to delikatność. To wspomnienie bólu, w jakim się rodzą. Jest w nich jakaś tajemnica, jakaś głębia. Nie, nie zamierzam pisać tekstu o biżuterii. Nie znam się na tym. Będzie o wierze. O jej pokazywaniu. I o granicy…
tekst: Joanna Wołoszyn
Czytaj więcej w majowym numerze miesięcznika „Ogień Jezusa”.