Święta Hildegarda z Bingen – doktor Kościoła, wizjonerka, lekarka, kompozytorka, kaznodziejka, mniszka, autorka prac teologicznych, kosmologicznych, ziołoleczniczych, wielka prorokini, poetka…
Można jeszcze wymienić kilka takich poważnych tytułów, ale one już na wstępie mogą zniechęcić przeciętnego człowieka. Za trudna święta. Na szczęście sama Hildegarda wkracza w te tytuły, tak chętnie wykorzystywane w świecie, sprowadzając to wszystko do poziomu normalności. We wszystkich swoich pismach podkreśla, że jest tylko słabą kobietą, „prochem z prochów, pyłem z pyłów”. Przedstawia siebie jako narzędzie w rękach Stwórcy, podkreślając, że to On jest Autorem wszystkich dzieł, a ona tylko tubą. Niewątpliwie dość humorystycznie podchodzi do swej osoby. Pisze: „Gdzie był Pan, nasz Bóg, tego roku, w którym przyszłam na świat? Dziewczynka, pomarszczona jak stara śliwka, wypluty skrzep, bezużyteczna niczym dzban bez dna?”
tekst: Dagmara Gałązka
Czytaj więcej w kwietniowym numerze miesięcznika „Ogień Jezusa”.